piątek, 16 maja 2014

"Bunkier nr 24": Rozdzial 16



Rozdział 16
OSTATNI ROZDZIAŁ

       Miarowe kapanie wody z niskiego sklepienia było jedynym dźwiękiem zakłócającym grobową ciszę. Wspaniałą ciszę.
Po całych tych niefortunnych wydarzeniach taka cisza była największym pragnieniem i najcenniejszym skarbem. Ciepło ognia, obecność drugiego człowieka. I kojąca cisza.
     Druid został pochowany. Z nienależytym honorem, to prawda, nie pozwalały na to okoliczności, ale z wielką czcią i szacunkiem dla jego wkładu. Gdyby nie jego podejrzenia, jego bystry umysł i doświadczenie, w zasadzie nigdy nie domyśliłbym się, co planuje Generał. Mogę śmiało rzec, że uratował nas wszystkich.
W rzeczach Generała i w jego prywatnym laboratorium znalazłem plany badań i mnóstwo wzorów reakcji chemicznych i opisu nieznanych mi dotąd substancji. Żaden ze mnie chemik, aczkolwiek z przyswojonych informacji wynikało, że nie były to bynajmniej genialne plany remediów na choroby i głód, z którymi każdy z nas w tych czasach nieraz się spotkał twarzą w twarz. Ze schematów można było wywnioskować, że Generał planował coś w rodzaju prywatnej „hodowli” zainfekowanych organizmów, podobnych naukowcowi. Wyglądało na to, że odpowiednia substancja była niedawno opracowana, a Druid był pierwszym „nosicielem” stabilnego wirusa. Zabiłem dobrego druha, żeby powstrzymać niewolę i śmierć innych niewinnych. Jak to mówią, „Mniejsze Zło”. Cholera.
     Po drodze tutaj odwiedziłem „Ostatni Przyczółek”, i mojego najlepszego przyjaciela. Przysiągłbym, że zza brudnych szkieł wiszącej tam maski przez chwilę spojrzały na mnie oczy Borysa- zadziorne, bystre oczy. Nawet teraz, gdy spisuję te słowa, jak gdyby czuję  jego obecność, nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale on prawdopodobnie jest, i cały czas był ze mną.
     Teraz jestem po prostu szczęśliwy, że wszystko jest już za mną. Nikt więcej nie pokusi się na prowadzenie tak zatrważających eksperymentów, oboje z Morsem o to zadbaliśmy. Co do „Dwudziestki Czwórki”- nic mnie tam nie trzyma, i nie wiem czy kiedykolwiek tam wrócę. Obecnie znalazłem azyl u mechanika i jego podopiecznego, który uratował mi tyłek. Oboje są niesamowicie uzdolnienie, jeśli chodzi o technikę, nie mogę narzekać.
     Cokolwiek ma się w przyszłości stać, będę na to gotowy.
     Bajarz poczuł, że najwyższy czas zamknąć dziennik. Stawiając ostatni znak na zniszczonym przez czas papierze, przelał wewnątrz wszystkie swoje wątpliwości, przemyślenia i uczucia. Książka stałą się jego cząstką, ponadczasową, odporną na promieniowanie i głód, ale zupełnie jak on, bezbronną dla upływającego czasu.
-Hej, synek, zostaw te papiery! Może byś coś zjadł?
Uśmiechnął się do siebie, wiedząc, że nie jest sam.
-Idę, Wujku Rączka!
Rzeczywiście, z pomieszczenia obok pachniało już smakowicie starannie przyrządzonym posiłkiem. Bajarz starannie złożył zbutwiałe strony dziennika i ułożył go wśród innych, zniszczonych już instrukcji i dokumentacji technicznych na półce. Być może, kiedy ich tutaj zabraknie, ktoś zawędruje tutaj i sięgnie po niego w poszukiwaniu zapasów lub schronienia. Być może przeczyta historię przodka Generała, a następnie dalszy ciąg, spisany już przez niego. Być może pozna prawdę.
A prawda go wyzwoli.








***
 

Tym oto sposobem dotarliśmy do końca mojej opowieści. Chcę podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek odwiedzili to miejsce i przeczytali choć jeden rozdział tych amatorskich wypocin opartych o postapokaliptyczne uniwersum "S.T.A.L.K.E.R.-a". Mam nadzieję, że te teksty spodobały się Wam, umiliły czas, może zainspirowały do sięgnięcia za piór i nabazgrania czegoś samodzielnie. Dla mnie było to niewątpliwe ciekawe... doświadczenie, tak mogę to nazwać.
W przyszłości na tymże blogu możecie się spodziewać więcej zawartości- krótkiej publicystyki na temat postapo w Polsce, recenzji książek, być może w pobliżu okresu wakacji pojawi się tu kolejna wciągająca opowieść? Niczego nie obiecuję, ale zrobię co w mojej mocy. Postaram się najbardziej jak mogę, żeby kolejne historie czy inne posty były w miarę  poczytne i warte uwagi.
Narazie jednak odmeldowuje się na jakiś czas, czuję że muszę zasiąść przy kartce i stworzyć kolejną historię. Jeszcze raz dzięki wszystkim, i jak zawsze życzę miłej Zony,
Jogi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz