Rozdział
16
OSTATNI
ROZDZIAŁ
Miarowe kapanie wody z niskiego sklepienia było jedynym
dźwiękiem zakłócającym grobową ciszę. Wspaniałą ciszę.
Po
całych tych niefortunnych wydarzeniach taka cisza była największym pragnieniem
i najcenniejszym skarbem. Ciepło ognia, obecność drugiego człowieka. I kojąca
cisza.
Druid został pochowany. Z nienależytym
honorem, to prawda, nie pozwalały na to okoliczności, ale z wielką czcią i
szacunkiem dla jego wkładu. Gdyby nie jego podejrzenia, jego bystry umysł i
doświadczenie, w zasadzie nigdy nie domyśliłbym się, co planuje Generał. Mogę śmiało
rzec, że uratował nas wszystkich.
W
rzeczach Generała i w jego prywatnym laboratorium znalazłem plany badań i
mnóstwo wzorów reakcji chemicznych i opisu nieznanych mi dotąd substancji.
Żaden ze mnie chemik, aczkolwiek z przyswojonych informacji wynikało, że nie
były to bynajmniej genialne plany remediów na choroby i głód, z którymi każdy z
nas w tych czasach nieraz się spotkał twarzą w twarz. Ze schematów można było
wywnioskować, że Generał planował coś w rodzaju prywatnej „hodowli”
zainfekowanych organizmów, podobnych naukowcowi. Wyglądało na to, że
odpowiednia substancja była niedawno opracowana, a Druid był pierwszym
„nosicielem” stabilnego wirusa. Zabiłem dobrego druha, żeby powstrzymać niewolę
i śmierć innych niewinnych. Jak to mówią, „Mniejsze Zło”. Cholera.
Po drodze tutaj odwiedziłem „Ostatni
Przyczółek”, i mojego najlepszego przyjaciela. Przysiągłbym, że zza brudnych
szkieł wiszącej tam maski przez chwilę spojrzały na mnie oczy Borysa-
zadziorne, bystre oczy. Nawet teraz, gdy spisuję te słowa, jak gdyby czuję jego obecność, nie potrafię tego racjonalnie
wytłumaczyć, ale on prawdopodobnie jest, i cały czas był ze mną.
Teraz jestem po prostu szczęśliwy, że
wszystko jest już za mną. Nikt więcej nie pokusi się na prowadzenie tak
zatrważających eksperymentów, oboje z Morsem o to zadbaliśmy. Co do „Dwudziestki
Czwórki”- nic mnie tam nie trzyma, i nie wiem czy kiedykolwiek tam wrócę.
Obecnie znalazłem azyl u mechanika i jego podopiecznego, który uratował mi
tyłek. Oboje są niesamowicie uzdolnienie, jeśli chodzi o technikę, nie mogę
narzekać.
Cokolwiek ma się w przyszłości stać, będę na
to gotowy.
Bajarz
poczuł, że najwyższy czas zamknąć dziennik. Stawiając ostatni znak na
zniszczonym przez czas papierze, przelał wewnątrz wszystkie swoje wątpliwości,
przemyślenia i uczucia. Książka stałą się jego cząstką, ponadczasową, odporną
na promieniowanie i głód, ale zupełnie jak on, bezbronną dla upływającego czasu.
-Hej, synek, zostaw te papiery! Może byś coś zjadł?
Uśmiechnął
się do siebie, wiedząc, że nie jest sam.
-Idę, Wujku Rączka!
Rzeczywiście,
z pomieszczenia obok pachniało już smakowicie starannie przyrządzonym
posiłkiem. Bajarz starannie złożył zbutwiałe strony dziennika i ułożył go wśród
innych, zniszczonych już instrukcji i dokumentacji technicznych na półce. Być może,
kiedy ich tutaj zabraknie, ktoś zawędruje tutaj i sięgnie po niego w
poszukiwaniu zapasów lub schronienia. Być może przeczyta historię przodka Generała,
a następnie dalszy ciąg, spisany już przez niego. Być może pozna prawdę.
A
prawda go wyzwoli.
***
Tym oto sposobem dotarliśmy do końca mojej opowieści. Chcę podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek odwiedzili to miejsce i przeczytali choć jeden rozdział tych amatorskich wypocin opartych o postapokaliptyczne uniwersum "S.T.A.L.K.E.R.-a". Mam nadzieję, że te teksty spodobały się Wam, umiliły czas, może zainspirowały do sięgnięcia za piór i nabazgrania czegoś samodzielnie. Dla mnie było to niewątpliwe ciekawe... doświadczenie, tak mogę to nazwać.
W przyszłości na tymże blogu możecie się spodziewać więcej zawartości- krótkiej publicystyki na temat postapo w Polsce, recenzji książek, być może w pobliżu okresu wakacji pojawi się tu kolejna wciągająca opowieść? Niczego nie obiecuję, ale zrobię co w mojej mocy. Postaram się najbardziej jak mogę, żeby kolejne historie czy inne posty były w miarę poczytne i warte uwagi.
Narazie jednak odmeldowuje się na jakiś czas, czuję że muszę zasiąść przy kartce i stworzyć kolejną historię. Jeszcze raz dzięki wszystkim, i jak zawsze życzę miłej Zony,
Jogi