Rozdział
15
OBŁĘD
Oczy
miał puste, przepełnione żądzą krwi. Nie reagował na krzyk, błaganie, zwroty po
imieniu. Brnął przed siebie, powłócząc nogami jak kaleka, w stronę swojej
przykutej ofiary.
Bajarz
szarpnął łańcuchem w kolejnej bezowocnej próbie wyswobodzenia się. Czasu miał
naprawdę mało. Po prawej dojrzał stolik na kółkach, wypełniony narzędziami, i
sięgając stopą, pchnął go ku sobie i w przód, odgradzając opętanego naukowca od
siebie i zyskując niewiele więcej czasu. Ze stołu spadła podłużne zaostrzone na
końcu wiertło. Stalker chwycił je obiema nogami, jako że było jego jedyną szansą na zmienienie obecnej sytuacji. W międzyczasie
ogarnięty żądzą zabijania Druid pod wpływem naporu stołu i bezwładności nóg
przewrócił się, a jego prymitywnie zaprogramowany mózg dostrzegł alternatywny
sposób dostania się do ofiary i potwór jął pełzać pod blatem, wyciągając łapę
ku Bajarzowi. Gdy był już dostatecznie blisko i najprawdopodobniej planował
wgryźć się w stopę mężczyzny, ten, nie widząc innego rozwiązania, gwałtownie
cofnął nogi i silnie trzymając wiertło o z wyrzutu pchnął je wprost w oczodół
naukowca. Druid zadrżał, skrzeknął przeciągle i opuścił łeb. Ciemna, gęsta
posoka popłynęła po bucie stalkera, gdy ten uniósł nogę i odepchnął martwe
ciało.
Nagle do pomieszczenia znów wpadł
Generał, i widząc swój martwy eksperyment, wrzasnął z wściekłością.
-Sukinsynu!!
To był mój najdoskonalszy jak dotąd twór! Poświęciłem LATA, żeby zsyntetyzować odpowiednie składniki, i kolejne, żeby
osiągnąć osobnika o tak zaawansowanie działającym mózgu! Cóż…- uspokoił się
i wyciągnął zza paska pistolet- jeśli
jemu nie udało się ciebie wykończyć, ja to zrobię.
Generał
zdecydowanym krokiem ruszył naprzód, odsunął zawadzający stolik, kopnął w bok
martwe ciało Druida i przyłożył lufę broni do zdezorientowanego Bajarza,
któremu ledwie co udało się ujść z życiem. Stalker zamknął oczy, sekundę
później odgłos strzału wypełnił mu uszy, i było po wszystkim.
***
Mors dobrze wiedział czego się
spodziewać. Generałowi nie ufał nigdy, miał wątpliwą przyjemność służyć dla
niego i wykonać kilka misji, których wolałby nie wspominać już nigdy. Ale
jednego nie wiedział- nie domyślał się, co też ten bezwzględny wojskowy może
osiągnąć, przesiadując w zrujnowanym „Genomie”, gdzie stan zewnętrzny budynku
wskazywał na to, że śmiercionośna fala zabrała wszystko, co mogło mieć
jakąkolwiek przydatność, zwłaszcza dla tego chorego sukinsyna. Nie wiedział
nic, mógł się tylko domyślać. I domyślał się. Domyślał się, że pod zasłoną
obróconych w pył laboratoriów, hal testowych i zamarłych generatorów kryje się
coś jeszcze. Wojciech zer
W głównej hali, do której trafił,
zalegała zupełna cisza. Na podłodze wśród wielkich skrzyń można było dojrzeć nieumiejętnie
zamaskowane ślady walki- leżące na uboczu łuski, dziury w ścianach, i plamy
krwi. Miał szczerą nadzieję, że to krew wroga. W pomieszczeniu nie było widać
żywej duszy, natomiast wyraźnie słyszał dobiegający gdzieś z przodu hałas.
Ruszył korytarzem ,którym kończyła się hala i dotarł odosobnionego
pomieszczenia. Drzwi wyglądały na zaryglowane od wewnątrz. Hałasy ustały, ale
kierowany ciekawością i jakimś wewnętrznym przeczuciem Mors cofnął się aby wziąć
rozbieg i ruszył na drzwi.
***
Inaczej wyobrażał sobie to, co
dzieje się POTEM. Wszędzie zaległa ciemność, a w uszach pulsował pisk, ale
fizycznie wydawał się wciąż znajdować w pomieszczeniu. Otworzył oczy. Obok
niego oprócz ciała opętanego Druida leżał Generał, i szklistymi oczami
wpatrywał się w niego jakby zawiedziony. Ze skroni dowódcy bunkra obficie lała
się czerwień. Już na nic, buty może uratuje, ale całkowicie zakrwawione spodnie
do niczego się nie nadają, pomyślał Bajarz, sam dziwiąc się swojemu
nastawieniu.
-Masz sporo szczęścia. Wygląda na to, że wpadłem w porę.
Nieznany
mu mężczyzna stał tuż obok, z jego lufy jeszcze uciekała strużka dymu. Spojrzał
dokładnie w twarz swojego wybawcy i wreszcie ją skojarzył. Z tym człowiekiem
pełnił wartę jeszcze w bunkrze. I pomyśleć, że miał go za nieodpowiedzialnego
szczeniaka…
-Skąd ty…
-Pan Mechanik mnie przysłał.
-Aha. No, mogłem się domyślić.
Mors
pokrzątał się po pomieszczeniu i znalazł klucz, podszedł do uwięzionego Bajarza
i począł grzebać w kłódce za jego plecami.
-Czy on… -Młody wskazał na martwego
naukowca- …ty go znałeś, prawda?
-Tak. Musimy się zająć jego pochówkiem. -Stalker rozprostował uwolnione ręce i przetarł nadgarstki.-
W jaki sposób do mnie trafiłeś?
-Nadajnik na twojej broni.- Mors uśmiechnął
się głupkowato.
Bajarz
zerknął na kaburę, w której trzymał otrzymanego od Złotej Rączki Wanada i
również się uśmiechnął. Stary skurczybyk ma sposób na wszystko.
-Tak w ogóle… to co tutaj do cholery zaszło?
-To naprawdę długa historia.
-Do
bunkra i tak kawał drogi.
-Masz rację.- Bajarz wstał, rozejrzał się
i westchnął.- Będzie na to czas. A teraz
pomóż mi z ciałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz