Rozdział
9
OSTATNI
PRZYCZÓŁEK
Ziemia była miękka, przez padający w nocy deszcz. To znacznie
ułatwiało pracę. Podłużny dół był już prawie gotowy.
Wziął
na ramiona ciało Borysa, owinięte w płótno, i złożył w środku. Obok spoczął
jego automat, rozszarpany kombinezon i nóż. Bajarz zasypał dół, zbity z desek
krzyż ozdobiła maska przyjaciela. Nie był to pochówek na miarę bohatera, ale w
tych warunkach nie mógł zrobić nic więcej. Postał chwilę, wpatrując się w
mogiłę, póki czerwone niebo zachodu nie znikło pod zasłoną mroku. Kilkukrotnie
miał nieodparte wrażenie, że spoza szkieł maski przeciwgazowej spoglądają an
niego bystre oczy przyjaciela.
Pokój komendanta był skromny, o
wiele skromniej urządzony od bogatej siedziby Generała, w której Bajarz miał
okazję gościć. Większą część jednej ściany zajmował masywny regał, uginający
się pod ciężarem oprawnych w skórę tomów, podrapanych segregatorów i luźnych
kartek papieru wyglądających tu i ówdzie spomiędzy ksiąg. Tuż za niedużym acz
solidnym biurkiem stało proste krzesło, skrzypiące przy każdej próbie spoczęcia
na nim. Na ścianie za plecami siedzącego znajdowało się zakratowane okno,
natomiast ścianę od strony wejścia nad drzwiami zdobił wypchany łeb
pseudodzika, o którym to zapewne wspomniał rozeźlony doktor podczas ich wizyty.
Kły bestii sterczały złowrogo, a martwe oczy zdawały się podążać za obecnym
wewnątrz bohaterem.
-Najsampierw chciałbym przeprosić za zachowanie moich
żołnierzy.- Od rozmyślań o głowie stwora oderwał
go głos komendanta.- Jesteśmy, można by
rzec, w trakcie wojny.
-Co się dzieje?-
szepnął zaintrygowany Bajarz. Biegnąc wyczerpany do osady w całkowitej wręcz
ciemności, mógł wprawdzie nie zauważyć, że coś jest nie tak.
-Bandyci.-
Komendant począł spacerować niespokojnie po pomieszczeniu.- Osiedlili się nad jeziorem na północ stąd, i
przeprowadzają ataki na nasze wysunięte posterunki. Straciłem tam kilku dobrych
ludzi.- komendant usiadł na krzesło, które skrzypnęło. – No, ale wróćmy może do twojej sprawy.
Mówisz, że dotarłeś tu aż z Dwudziestego Czwartego Bunkra? Cóż, to kawał drogi,
i to niebezpiecznym terenem. Przykro mi z powodu twojego kompana.
Te
słowa zdawały się ugodzić Bajarza, który jeszcze nie pogodził się ze stratą.
Komendant pojął, że przeniósł rozmowę na niebezpieczny grunt, postanowił więc
zmienić temat.
-Posłuchaj, z niewielką pomocą przedarłeś się przez bagna,
przeżyłeś w Dolinie, gdzie roi się mnóstwo cholerstwa, i byłeś w samym sercu
tej radioaktywnej puszczy. Nie będę owijał w bawełnę, potrzebujemy ludzi takich
jak ty, potrafiących przetrwać, odważnych, z silną wolą.
-Ja równie żnie będę owijać w bawełnę- nie zamierzam tu
zostawać dłużej nić na jedną dobę. Uzupełnię zapasy na waszym targu i ruszam w
dalszą drogę.
-Zapewne cel twojej podróży pozostanie dla mnie tajemnicą.
Bajarz
milczał, więc komendant chciał podjąć temat, gdy niespodziewanie padło pytanie.
-Słyszał Pan o Ośrodku Badawczym „genom” na północny- wschód
stąd?
Komendant
nie starał się nawet ukryć zaskoczenia.
-A i owszem. A co ty chcesz znaleźć w tym zapomnianym przez
Boga miejscu?
-Pewien… przyjaciel, pokierował mnie tam.
Podobno przeprowadzano tam eksperymenty, mające na celu…
-Doskonale o tym wiem.- Bezceremonialnie
przerwał komendant.- Ale bez obaw, moi
ludzie byli tam, wszystkie osoby za to odpowiedzialne zostały już dawno
aresztowane i ukarane.
No właśnie-
Bajarz westchnął głośno- okazuję się, że
być może nie wszyscy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz