piątek, 28 lutego 2014

"Bunkier nr 24": Rozdział 9



Rozdział 9
OSTATNI PRZYCZÓŁEK

       Ziemia była miękka, przez padający w nocy deszcz. To znacznie ułatwiało pracę. Podłużny dół był już prawie gotowy.
Wziął na ramiona ciało Borysa, owinięte w płótno, i złożył w środku. Obok spoczął jego automat, rozszarpany kombinezon i nóż. Bajarz zasypał dół, zbity z desek krzyż ozdobiła maska przyjaciela. Nie był to pochówek na miarę bohatera, ale w tych warunkach nie mógł zrobić nic więcej. Postał chwilę, wpatrując się w mogiłę, póki czerwone niebo zachodu nie znikło pod zasłoną mroku. Kilkukrotnie miał nieodparte wrażenie, że spoza szkieł maski przeciwgazowej spoglądają an niego bystre oczy przyjaciela.

            Pokój komendanta był skromny, o wiele skromniej urządzony od bogatej siedziby Generała, w której Bajarz miał okazję gościć. Większą część jednej ściany zajmował masywny regał, uginający się pod ciężarem oprawnych w skórę tomów, podrapanych segregatorów i luźnych kartek papieru wyglądających tu i ówdzie spomiędzy ksiąg. Tuż za niedużym acz solidnym biurkiem stało proste krzesło, skrzypiące przy każdej próbie spoczęcia na nim. Na ścianie za plecami siedzącego znajdowało się zakratowane okno, natomiast ścianę od strony wejścia nad drzwiami zdobił wypchany łeb pseudodzika, o którym to zapewne wspomniał rozeźlony doktor podczas ich wizyty. Kły bestii sterczały złowrogo, a martwe oczy zdawały się podążać za obecnym wewnątrz bohaterem.
-Najsampierw chciałbym przeprosić za zachowanie moich żołnierzy.- Od rozmyślań o głowie stwora oderwał go głos komendanta.- Jesteśmy, można by rzec, w trakcie wojny.
-Co się dzieje?- szepnął zaintrygowany Bajarz. Biegnąc wyczerpany do osady w całkowitej wręcz ciemności, mógł wprawdzie nie zauważyć, że coś jest nie tak.
-Bandyci.- Komendant począł spacerować niespokojnie po pomieszczeniu.- Osiedlili się nad jeziorem na północ stąd, i przeprowadzają ataki na nasze wysunięte posterunki. Straciłem tam kilku dobrych ludzi.- komendant usiadł na krzesło, które skrzypnęło. – No, ale wróćmy może do twojej sprawy. Mówisz, że dotarłeś tu aż z Dwudziestego Czwartego Bunkra? Cóż, to kawał drogi, i to niebezpiecznym terenem. Przykro mi z powodu twojego kompana.
Te słowa zdawały się ugodzić Bajarza, który jeszcze nie pogodził się ze stratą. Komendant pojął, że przeniósł rozmowę na niebezpieczny grunt, postanowił więc zmienić temat.
-Posłuchaj, z niewielką pomocą przedarłeś się przez bagna, przeżyłeś w Dolinie, gdzie roi się mnóstwo cholerstwa, i byłeś w samym sercu tej radioaktywnej puszczy. Nie będę owijał w bawełnę, potrzebujemy ludzi takich jak ty, potrafiących przetrwać, odważnych, z silną wolą.
-Ja równie żnie będę owijać w bawełnę- nie zamierzam tu zostawać dłużej nić na jedną dobę. Uzupełnię zapasy na waszym targu i ruszam w dalszą drogę.
-Zapewne cel twojej podróży pozostanie dla mnie tajemnicą.
Bajarz milczał, więc komendant chciał podjąć temat, gdy niespodziewanie padło pytanie.
-Słyszał Pan o Ośrodku Badawczym „genom” na północny- wschód stąd?
Komendant nie starał się nawet ukryć zaskoczenia.
-A i owszem. A co ty chcesz znaleźć w tym zapomnianym przez Boga miejscu?
-Pewien… przyjaciel, pokierował mnie tam. Podobno przeprowadzano tam eksperymenty, mające na celu…
-Doskonale o tym wiem.- Bezceremonialnie przerwał komendant.- Ale bez obaw, moi ludzie byli tam, wszystkie osoby za to odpowiedzialne zostały już dawno aresztowane i ukarane.
No właśnie- Bajarz westchnął głośno- okazuję się, że być może nie wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz